- Oczywiście - odpowiedziałem uśmiechając się do Sonji. - To wpadnę jutro po ciebie.
- Dobrze. To do jutra. - powiedziała i również się uśmiechnęła. - Do jutra. Lwica poszła na swoje drzewo. Ja zacząłem pomału iść w stronę swojego. To był jeden z przyjemniejszych dni w moim życiu. Gdy wreszcie dotarłem na miejsce, położyłem się i usnąłem, myśląc o tym co się wydarzyło. Następnego dnia z samego rana poszedłem nad wodopój napić się, a następnie udałem się w stronę drzewa Sonji. Kiedy doszedłem zobaczyłem że lwica jeszcze spała, nie chciałem jej budzić ale przez przypadek nadepnąłem na suchą gałązkę i poruszyła się. <Sonju? Co dalej?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz