sobota, 13 kwietnia 2013

Sonja do Drake'a

-Tak, myślę, że to będzie dobre miejsce- powiedziałam przypominając je sobie. Pokiwałam głową.
-Ogłosimy to?- zapytał Drake.
-Jasne- odparłam i razem zaryczeliśmy, głośno. Przekazaliśmy, że nie długo odbędzie się nasz ślub, gdzie i że wszystkich zapraszamy. Po chwili z różnych stron dobiegły nas ryki ze zgodą i potwierdzeniem.
Uśmiechnęłam się do narzeczonego i ruszyliśmy przed siebie.

<Drake?>

Aria do Matta

-nic sie nie stało - powiedziałam wystraszona
-co tu robisz?- zapytałam
-poluje na energie
-może zapolujemy razem o ile mi wiadomo nie łatwo ją złapać szybko- zapytałam podtrzymując rozmowe
<sorki że króciak nie miałam zbytnio pomysłu Matt>

Aria do Elsy


-od kiedy jesteś na safarii -zapytałam
-od niedawna
-to może pokaże ci wszystkie sawanny a potem pójdziemy do mojego mieszkania napijemy sie wody w wodopoju i zagramy w chowanego w doline cieni oraz upolujemy jakąś energie
-ok to ciekawy plan -powiedziała bez chwili namysłu
-skąd do nas przyszłaś-wypaliłam w trakcie drogi
-jeśli nie chcesz mówić bądź to jakaś tajemnica to nie musisz mówić zrozumiem -dodałam po chwili namysłu

<Elsa?>

Elsa do Arii


Poszłam z Arią ma Pastą sawannę, upolowałyśmy zebrę. Zazwyczaj nie jem mięsa, ale teraz naprawdę chciało mi się jeść. Potem Aria mnie oprowadziła.Bardzo mi się tu podobało, zaczęłyśmy rozmawiać.

<Sorki że króciak >

Matt do Noonie


- Nic się nie stało, ja też niezbyt patrzyłem pod nogi - uśmiechnąłem się lekko - A tak poza tym jestem Matthew....
Przedstawiłem się.
< Noonie, sorry ale tyle napisałam że nie mam weny >

Matthew do Arii


- Dziękuje ja nie jestem głodny - próbowałem się wykręcić bo przez same zebry będę miał niestrawność przez tydzień.
- Jak chcesz - wzruszyła ramionami
Poszliśmy dalej zwiedzać. Zajęto to dość długo gdyż to piękna i olbrzymia kraina. Gdy w końcu dotarłem do domu od razu poszedłem skołować sobie trochę energii. Zasadziłem się w krzakach i czekałem na cokolwiek co wejdzie do krainy mgieł i się zgubi. Energia to energia. Są różne smaki i zastosowania ale każda dawka jest dobra. Po chwili usłyszałem jakiś szelest. Gdy szelest był blisko mnie wyskoczyłem przygważdżając jego źródło do ziemi. Zanim zacząłem wysysać energie zauważyłem że to Aria, zeskoczyłem z niej jak oparzony.
- Przepraszam... - powiedziałem bo na prawdę było mi głupio, przecież z niej energii nie wyssę. Westchnąłem ciężko bo powoli traciłem siły, a energii zbyt szybko nie dorwę.

< Aria?>

Noonie do Matta


Szłam z mojej skały na ulubione Czerwone Lądy.
Kierowałam się wolnym truchtem. Wiatr muskał moją mordkę,ciepłym powiewem. Wolno pomachiwałam ,rytmicznie ogonem. Wtedy wpadłam na kogoś.
- Przepraszam! - Szepnęłam głośniej.
Lew szybko wstał ja również.
- Zamyśliłam się. - Tajemniczo dodałam.
Wiatr zawiał mocniej,jednak odepchnęłam go w inną stronę.

(Matt ?)

Aria do Elsy


-cześć siadaj pogadamy-zaproponowałam
-hentnie- odparła
gadałyśmy dość długo żebym stwierdziła ze jest przyjazna
-Może pójdziemy upolować jakiś obiad -zaproponowałam
-jasne gdzie pójdziemy ? -zapytała

<sorki że kruciak nie ma weny >

Aria do Matthewa


Szliśmy powoli podziwiając widoki nagle zobaczyłam że coś się rusza w trawach.
-kimkolwiek jesteś wyjdź - krzyknęłam
nie dostałam jednak odpowiedzi wręcz przeciwnie zaczęło się przesuwać w naszym kierunku.Wtedy zaczęliśmy biec w kierunku najbliższej polany bez wysokich chaszczy docierając zobaczyliśmy że to były węże boa dusiciele i pytony a było ich 8
-Po cztery dla każdego ?-zaproponowałam

<Matt?>

Elsa do Arii

Szłam kilka dni bez przerwy ,nagle zobaczyłam Wodopuj postanowiłam się napić. Zobaczyłam lwicę nie wiedałam czy uciekać czy z niom porozmawiać. Stałam oszołomiona, lwica do mnie podeszła
-Cześć kim jesteś?-zapytała
-Jestem Elsa, a ty?-Odpowiedziałam nobierając odwagi
-Mam na imię Aria-odrzekła lwica.

<Sory że kruciak>

piątek, 12 kwietnia 2013

Matthew do Arii


- To gdzie idziemy teraz? - zapytałem
- Może do Doliny Jednego Drzewa? - zaproponowała
Skinąłem głową potakująco i powoli ruszyliśmy. Zwykle nie jem mięsa, znacznie bardziej wole energie. Po tym mięsie było mi nieco niedobrze. Energia wystarcza w zupełności. Mięso produkuje energie więc bardziej się opłaca wysysać energie. Tyle że ja nie chciałem tu wyjść na nienormalnego. Nie dawałem po sobie niczego poznać, ale czułem że zaraz zwymiotuje. Mój organizm nie był przyzwyczajony do mięsa tylko do energii ale no trudno. Szliśmy powoli przez dolinę. Rozglądałem się dość sennym wzrokiem dookoła siebie.


< Aria?>

Kimba do Snow


- To w którą stronę się wybieramy? - spytała Snow.
- Może chodźmy na północ. - zaproponowałem.
Lwica kiwnęła głową na znak że się zgadza. Ruszyliśmy. Aby umilić sobie czas wędrówki zaczęliśmy rozmawiać.
- Jak poznałeś Drake'a? - spytała - bo widzę, że się znacie.
- To troche długa i może nawet nudna historia.
- No prosze powiedz.- zrobiła maślane oczy.
- Zgoda opowiem ci. - uśmiechnęła się w odpowiedzi - Więc było to tak. Ja zostałem wygnany ze stada. Byłem już dorosły i potrafiłem o siebie zadbać. Wędrując, widziałem wiele pięknych miejsc i wiele przedziwnych stworzeń. Pewnego dnia po tym jak udało mi się upolować śniadanie, w krzakach niedaleko miejsca gdzie jadłem zdobycz zobaczyłem młodego lwa. Wyglądał na głodnego. Patrzył się na mnie, a gdy zacząłem pomału iść w jego stronę uciekł. Nie przejmowałem się nim i wróciłem do jedzenia. Gdy sie najadłem poszedłem pod pobliskie drzewo się położyć. Z mojego śniadania zostało jeszcze mięso, ale nie obchodził mnie już jego los. Usnąłem. Kiedy się obudziłem znowu zobaczyłem tamtego lewka. Jadł pozostałe mięso. "Twardy jest" pomyślałem i postanowiłem podejść. Gdy byłe już blisko młody usłyszał moje kroki i szybko poderwał sie z ziemi gotowy do ucieczki.
- Nie bój sie mnie. - powiedziałem spokojnie do niego, a on tylko jeszcze bardziej nastroszył sierść.
- Skąd mam wiedzieć jakie masz zamiary - warknął.
- Spokojnie. Nie jestem zabójcą. - przy każdym słowie pomału zbliżałem się do niego. - Widze, że jesteś dość odważny. Mogę zostać twoim nauczycielem.
Drake trochę się uspokoił.
- Zgoda. - powiedział po chwili wahania.
Od tamtej pory zacząłem go trenować. Nauczyłem go posługiwania się żywiołami ognia i wody. Spędziliśmy we własnym towarzystwie pare miesięcy. Jednak pewnego dnia przez smoka nasze drogi się rozeszły. No i trafiłem tutaj. Może teraz ty mi opowiesz coś o sobie?

<Snow? >

Aria do Matthewa


Dziś popołudnu postanowiła odwiedzić nowego samc i oprowadzić go po naszym ogromnym królestwie .
-hej Matt- krzyknęłam dobiegają
-cześć miło cie widzieć -odpowiedział radośnie
-Przyszłam zabrać cie na wycieczkę po naszym wielkim safari -oznajmiła
-zgoda chodżmy -uśmiechnął sie
-to może najpierw wybierzmy się do pasiastej sawanny upolować jakiś obiad?-zaproponowałam
-ok a potem ?
-potem pójdziemy na spacer gdzie nas łapy ponisą -roześmiałam się
-to tutaj jest pasiasta sawanna-oznajmiłam
kiedy upolowałyśmy dwie zebry zaciągneliśmy je w cień i jedliśmy powoli rozmawiając .

<Matt co było potem? >

Souri do Sashy,Sonji i Kleopatry


Kiedy mama poszła z wujkiem Kimbą szukać nowych terenów, ciocia Sasha zaprowadziła mnie do jej mieszkania.
Było tam dużo zieleni, wysoka trawa do zabawy i drzewo dające dużo cienia, jednym słowem cudownie! :-]
- Tylko nie rozbrykaj się za bardzo, uważaj na węże i nawet nie próbuj się z nimi bawić! – Usłyszałam tylko ostatnie słowa cioci, byłam zbyt zachwycona nowym otoczeniem, że nie mogłam się na niczym skupić.
Ciotka wygodnie ułożyła się w cieniu, a ja beztrosko brykałam w trawie.
Nagle przyszła jakaś zwierzyna z długą szyją, trochę się przestraszyłam i skoczyłam za Sashę.
- To jest żyrafa, spokojnie nic Ci nie zrobi, jeżeli jej nie będziesz zaczepiać. – Mruknęła lwica
Zaufałam jej, najpierw trochę nieśmiało podchodziłam do żyrafy, a później zaczęłam ją niby to niewinnie zaczepiać… W końcu skończyło się na bieganiu wokół niej i podgryzaniu jej długich nóg – ciocia od jakiegoś czasu o niczym nie wiedziała, ponieważ ucięła sobie krótką drzemkę.
Żyrafa odebrała moje zaczepki jako atak i zaczęła dziko kopać, a ja ryczałam... Hałas zbudził lwicę, która zerwała się na ratunek, niestety dostałam kopniaka w brzuch – bardzo bolało. Chwilę później żyrafa uciekła.
- Hej! Nic Ci nie jest? – Pospiesznie spytała, po chwili dodając
- Przez Ciebie niemal dostałam zawału! Twoja matka już nigdy nie odda mi Cię pod opiekę, mówiłam, że nic nie będzie, jeśli nie będziesz zaczepiać żyrafy!
- Nie… Tylko…, kopnęła mnie w brzuch, trochę ciężko mi oddychać. Wiem, byłam nieposłuszna, przepraszam… – Powiedziałam dysząc.
- Dobrze, na szczęście już po wszystkim. A jak mocny był kopniak? – Przestraszyła się
- Oj… mocny, bardzo mnie boli.. – Odparłam, ledwo łapiąc oddech.
Lwica nic nie mówiąc, złapała mnie w zęby i pobiegła do cioci Sonji.
- Co się stało? – Spytała Sonja
- Żyrafa pokopała Souri, zawołaj Kleopatrę, pospiesz się!
Lwica odbiegła i po około pięciu minutach wróciła z druga lwicą..
- Co się stało?! – Zapytała przerażona Kleopatra
- Souri zaczepiała żyrafę i skończyło się na tym, że dostała kopniaka w brzuch. – Odparła
- Proszę, możesz coś z tym coś zrobić? – Dodała
- Oczywiście, że mogę.. – Powiedziała ciocia Kleo, po chwili wymamrotała pod nosem nieznane mi słowa, nagle ból zniknął i mogłam normalnie oddychać. Była to dla mnie wielka ulga…
- I jak? – Poczułam na sobie trzy pary oczu
- Jest już dobrze, nic mnie nie boli, dziękuję wam za pomoc. Jesteście kochane! – przytuliłam wszystkie lwice.
- Proszę tylko nikomu o tym nie mówcie, mamie też. Nie chcę jej niepokoić, ani psuć planów. Nie powiecie jej, dobrze ? – Zapytałam
Pierwsza odezwała się Sasha:
- Dobrze, nie powiemy jej, jeśli obiecasz mi, że będziesz posłuszna i nie zaczepisz więcej takich zwierząt, zwłaszcza, kiedy nie patrzę.
- Obiecuję!
- No, więc Snow Rose się nie dowie – Lwice się uśmiechnęły, chwilę później Sonja i Kleopatra poszły swoja drogą, a Sasha zabrała mnie z powrotem do mieszkania i poszłyśmy spać.
< Co było dalej ?>

( PS Przepraszam za te nudne wypociny  ...)

Snow Rose do Sashy,Kimby,Souri


-Snow! - usłyszałam krzyki Sashy.
Otworzyłam zaspane powieki i porządnie się przeciągnęłam.
-Snow - usłyszałam ponownie
- Idę, już idę! - odkrzyknęłam zaspanym głosem.
Biegnąc prawie potknęłam się o śpiącą Souri.
- Co się stało?
- Och, wybacz, obudziłam Cię? - zapytała z poczuciem winy alfa.
- Nic nie szkodzi, i tak właśnie miałam wstawać - skłamałam.
Zobaczyłyśmy czającego się na antylopę Kimbę.
-Kimba! - krzyknęła przyjaciółka w momencie gdy lew przygotowywał się do skoku. Antylopa przestraszyła się ryku i uciekła.
- Dzięki, że spłoszyłaś mi śniadanie- powiedział z przekorą w głosie.
- Zwołałam was tutaj, gdyż nad naszym wodopojem jest już trochę ciasno.
Jako, że jesteście jedynymi zwiadowcami w naszym stadzie, muszę was prosić abyście wyruszyli na kilkudniową wyprawę w poszukiwaniu nowych terenów.
- Zawsze do usług! - powiedział Kimba
- Jasne - powiedziałam trochę się wahając - tylko, że...
- Tylko że co? - spytał samiec
- Tylko, że nie mam z kim zostawić Souri.
- Mogę się nią zaopiekować przez czas kiedy będziesz nieobecna. -powiedziała Sasha.
- Naprawdę? Będę bardzo wdzięczna. - odpowiedziałam uradowana.

Podeszłam do śpiącej Souri i trąciłam ją w bok.
- Co jest? - zapytała cienkim głosikiem.
- Wyruszam na wyprawę, wrócę najpóźniej po jutrze wieczorem.
Przez ten czas zajmie się tobą ciocia Sasha. - wyjaśniłam.
-No dobrze, ale na pewno wrócisz?
- Na pewno - powiedziałam z uśmiechem całując ją w czoło.
Zaprowadziłam małą do Sashy, następnie poszłam spotkać się z Kimbą.
- To co, idziemy? - spytałam jak tylko go zobaczyłam.
- No pewnie. - odpowiedział.

< co będzie dalej Kimba? >

Drake do Sonji

Szliśmy powoli. Rozmawialiśmy o pozostałych przygotowaniach do ślubu. Przechodziliśmy właśnie koło wodopoju kiedy mnie olśniło.
- Przez tą wojne wypadło mi z głowy to miejsce. Pamiętasz miejsce gdzie poprosiłem cię o łape? - spytałem z uśmiechem.
- Jasne - powiedziała również się uśmiechając.
- No to chodźmy tam - powiedziałem i wziąłem ukochaną na grzbiet.
Dotarliśmy na miejsce spytałem:
- To tutaj robimy czy dalej szukamy?

<Sonju? Musze znać twoje zdanie ;3>

środa, 10 kwietnia 2013

Religie-ważne!

Nadszedł już ten czas!
Mamy już przygotowane wszystkie religie i bóstwa.
Teraz możecie zacząć wybierać,które chcecie:-).
Jeżeli tego nie zrobicie do końca tygodnia wybieżemy za was.
Będzie można się nawracą(ale jeżeli będziecie to robili ciągle to stracimy cierpliwość)

PS:
Pnieważ NIKT  nie wysłał nam które fot ma zostać tym głownym,a które mamy usunąć usuwamy wszystkie ''inne zdjęcia''

Sonja do Drake'a

-Tak, ostatnio też o tym myślałam.- powiedziałam.- Gdzie ma się odbyć i kogo zapraszamy?- zapytałam.
-Zaprosimy wszystkich- odparł.
-Tak, też tak myślałam- dodałam.
-A gdzie.... sam nie wiem. Może się przejdziemy i odkryjemy nowe miejsce. -zaproponował. Skinęłam głową i ruszyliśmy przed siebie.

<Drake? sorry, że krótki, ale chciałam , żebyś ty coś znalazł>

Drake do Sonji

Obudziłem sie z samego rana i postanowiłam zrobić niespodziankę mojej ukochanej. Pobiegłem na pasiastą sawannę i upolowałem dorodną zebrę. Wziąłem zdobycz w pysk i udałem sie w stronę drzewa Sonji. Moja ukochana jeszcze spała, więc położyłem zebre i czekałam aż wstanie. Po chwili podniosła łeb i uśmiechnęła się.
- Witaj kochanie. - przywitałem się.
- Hej - powiedziała i liznęła mnie w mordkę.
- Przyniosłem ci śniadanie.
- Dziękuje. - odparła i zaczęliśmy jeść. Po śniadaniu położyliśmy sie pod drzewem.
- Skoro już jest po wojnie to może znowu zaczniemy myśleć o ślubie? - powiedziałem.

< Moja słodka? co odpowiedziałaś?>


wtorek, 9 kwietnia 2013

Snow Rose do Sourie



Po krótkim czasie postawiłam lwiątko na ziemi.
- Może mi coś o sobie opowiesz? -zapytałam
- Nie ma co opowiadać.. Moja mama mnie porzuciła, prawie jej nie pamiętam, ale zaopiekowała się mną pewna lwica. Była bardzo dobra, ale pewnego dnia zdarzył się wypadek, w którym zginęła. Nigdy tego nie zapomnę..- zakończyła.
- To bardzo przykre. Mamy wiele wspólnego, moi rodzice również mnie porzucili. - odparłam ze smutkiem.
- Bardzo chciałabym znaleźć nową rodzinę.
- Hmmm..- zastanowiłam się - Jeśli chcesz, teraz ja mogę być twoją mamą.- powiedziałam trochę nie pewnie.
- Naprawdę? - zapytała z niedowierzeniem - jestem przecież taka mała, chuda i brzydka. - powiedziała z rezygnacją.
- Wcale nie jesteś brzydka! No.. może trochę chuda, ale na pewno przybierzesz na wadze.
- Tak bardzo Ci dziękuję! - wykrzyknęła przytulając się do mnie.
- Ale najpierw muszę przedstawić cię przyjaciołom.
Samiczka posłusznie pokiwała głową.
Kiedy dotarłyśmy nad wodopój, aby się napić, zobaczyłyśmy stado lwów bawiących się w wodzie.
- Kochani to jest Souri! Od dzisiaj będę jej nową mamą. Mała wiele przeszła, ale jestem pewna, że tutaj się odnajdzie.
Sonja i Sasha podeszły do nas i spojrzały na małą.
- Witamy w stadzie! - powiedziały uśmiechając się szeroko.

<CO będzie dalej? Czy wszystkim będzie odpowiadać mały członek stada?>

Souri do Snow Rose


Tego wieczoru było dość chłodno, więc postanowiłam rozpalić ognisko.
Znalazłam parę gałązek i pomyślałam, że tyle wystarczy. Po drodze
do mojego schronienia natknęłam się na małego szczura, wtedy poczułam jak źrenice mi się powiększają i jak budzi się we mnie instynkt łowiecki. Natychmiast zabiłam szczura po klasycznemu a następnie zjadłam. Niestety to nie wystarczyło by zaspokoić mój głód… Nic nie jadłam od kilku dni, więc byłam jednocześnie osłabiona i głodna. Ale z powrotem pozbierałam gałązki z ziemi i rozpaliłam ognisko używając mojej mocy.
Zaczęłam się grzać, nagle łeb zaczął mi opadać – byłam wyczerpana dzisiejszym dniem.
Zasnęłam, czujna jak zawsze.
Nagle moje ucho obróciło się o 180 stopni, ponieważ wyłapało czyjeś kroki.
Natychmiast się podniosłam i zobaczyłam przed sobą białą lwicę. Bardzo się wystraszyłam i skoczyłam w krzaki.
- Nie bój się, nie zrobię Ci krzywdy… - Oświadczyła lwica.
- Skąd mam to wiedzieć? Nie znam Cię… - Szepnęłam.
Nagle się do mnie zbliżyła, a ja na nią ryknęłam z przerażeniem w głosie.
- Zaufaj mi, mam dobre intencje. Tylko pozwól mi Cię dotknąć. – Powiedziała łagodnym głosem.
Zacisnęłam powieki i w tej chwili poczułam jej łapę na moim ramieniu.
Przekazała mi swoje myśli i od razu wiedziałam, że mogę jej zaufać, wiedziałam o niej wszystko, widziałam przed moimi oczami jej przeszłość, która była bardzo podobna do mojej.
- Czy teraz mi ufasz? – Uśmiechnęła się.
- Tak. – Powiedziałam trochę śmielej.
- Jak Ci na imię? Nie powinnaś być z rodziną? – Zapytała głosem pełnym troski.
- Na imię mam Souri… - Powiedziałam i po chwili dodałam, spuszczając przy tym głowę
- Ja… Nie mam rodziny.
W tej chwili zapadła denerwująca cisza.
Na szczęście ciepły głos Snow Rose ją przerwał.
- Biedactwo… Pewnie jesteś głodna i samotna... – Po chwili zamyślenia dodała
- Może zechciałabyś dołączyć do naszego stada?
Zaniemówiłam. Cieszyłam się, że znajdę rodzinę, jednak moja strachliwa natura myślała co innego.
- Bardzo bym chciała, ale… Nie wiem jak to przyjmą inne lwy… Co będzie jak mnie nie polubią? – Spojrzałam lwicy głęboko w oczy.
- Spokojnie, na pewno Cię polubią. Muszą! Poza tym większość lwic z naszego stada
chciałaby mieć młode, ale ze względu na małą liczbę lwów nie każda może.
Na pewno zostaniesz otoczona miłością i opieką. – Powiedziała stanowczym głosem.
Nagle wzięła mnie delikatnie za kark (jak to robią lwie mamy) i udała się w stronę stada…

<Snow Rose, przedstawisz mnie stadu? >

Koniec wojny

Wojna skończyła się!
Odnieślismy zwycięstwo i teraz możecie już normalnie pisać opowidania(tj.bez kolejki).
Dodatkowo wszyscy dostają za uczestniczenie na wojnie po 150d.!
Sasha

PS:
Jak już zauważyliście pojawiły się nowe zakładki:religia i bóstwa
Już nidługo(do końca dnia) powinny pojawić wszystkie możliwie wyznania.

Shira-wojna cz.7


-Jack , Snow Rose , Shira! Chodźcie! - usłyszeliśmy wołające nas Alphy.
Przybiegliśmy do stada.
Wszyscy byli ustawieni w wojennych pozycjach , więc dołączyliśmy do nich.
Smoki ustawiły się podobnie.
-Na mój znak ...- powiedziała Sonja.
Wszyscy poczuliśmy jak by krew zaczęła nam szybciej krążyć , a niebo zaczęły przecinać błyskawice.
-Teraz! - ryknęła.
Jak fala nacieraliśmy na bestie.
Załoga Wody tworzyła bańki , które zamrażali Ares i Jack.
Znajdujące się w nich smoki za nim zdążyły cokolwiek zrobić doznawały szoku termicznego.
Sasha i Sonja zmieniły się w smoki i atakowały z powietrza.
Często przez dezorientację bestie wpadały na siebie wbijając kły i szpony.
-Załoga Wody , węże morskie! - rozkazał Drake.
Cała piątka stworzyła ogromne potwory , które oplatały i zaciskały się na gardłach wrogów.
-Jack stwórz grad! - wydał mu polecenie Ares.
Nagle z nieba posypały się lodowe sztylety , przebijające skrzydła smoków.
Teraz mieliśmy ułatwione zadanie.
Alphy zmieniły się w lwy i pomogły dobić ostatniego smoka.
Wszyscy cieszyli się wygraną , ale pole bitwy wyglądało strasznie.
Wszędzie zwłoki smoków no i krew.
Ziemia nią przesiąkła.