sobota, 30 marca 2013

Sonja do Sashy

"Dobra, zaczynajmy"-powiedziałam. Wyczarowałyśmy niby cele i zaczęłayśmy do nich celować. Używałyśmy wszystkich mocy.( smoki mają różne żywioły)  Szło nam bardzo dobrze. Obie doskonale walczyłyśmy. Później wzniosłyśmy się w powietrze i też strzelałyśmy. Najpierw w cele na ziemi, później w cele w powietrzu. Nie miałyśmy najmniejszych problemów z trafieniem, więc wylądowałyśmy a Sasha powiedziała.

<Sasha? Sorry, że krótki, ale wena poszła na wilki ha ha ha >

Shira do Załogi Wody


Ćwiczenie z takiej odległości wydawało się trudne , ale po jakimś czasie zaczęło przynosić efekty.
Potem miałyśmy za zadanie unikać wodnych pocisków , którymi strzelał w nas Drake , nie które mogłyśmy odbierać i rzucać w niego.
Aria nie chcący trafiła Noonie jedną z kul wodnych.
-Bardzo przepraszam. - Powiedziała trochę rozbawiona.
-Nie ma sprawy. - Odparła z uśmiechem rzucając w nią wodnym pociskiem.
Razem ze Snow Rose przyglądałyśmy się tej scence bez słowa.
-Shira ... ORIENTUJ SIĘ!!! - krzyknęła rzucając we mnie wodną kulą.
Roześmiałam się i całą czwórką zaczęliśmy oblewać się wodą.
-Hey dziewczyny! Przestańcie! - Krzyczał do nas Drake.
Jedna z nas rzuciła w niego wodnym pociskiem.
Samiec przyłączył się do zabawy , ale gdy tylko zobaczył że idą Sasha i Sonja powiedział:
-Dobrze to tyle na dziś , ale ćwiczcie w wolnym czasie.
Wszystkie wstałyśmy , przemoknięte do suchej sierści.
-Od razu widać , że jesteście Załogą Wody. - Powiedziały rozbawione lwice.

Sasha do załogi Smoków

-My też musimy zacząć trenować.-zwróciłam się do Sonji.
Samica przytakneła mi.
-Może zaczniemy od celowania do różnych rzeczy w ruchu?-zaproponowała.
W odpowiedzi zmieniłam się w smoka,moja przyjaciółka zrobiła to samo.
"Na początku proponuję z ziemi,a jak będzie nam dobrze szło to możemy spróbować z powietrza.Co ty na to?"-zapytałam.
Przez chwilę w moim umyśle panowała pustka,lecz potem usłyszałam odpowiedź:

<Co usłyszałam?>

Wszystkiego najlepszego!



Drogie lewki!
Z okazji Świąt Wielkiej nocy chcę życzyć wam wszystkiego najlepszego. Dużo zdrowia,szczęścia,kasy i miłości. Mam nadzieję,że spędzicie ten czas w gronie bliskich i ogólnie będziecie zadowoleni.
Przy okazji życzę szczęścia szóstoklasistom,którzy od razu po Świętach będą pisali test.

PS:
w tym tygodniu zamiast 30d. wszyscy dostali 100!

Drake do załogi wody


- Dobrze, już wiem co potraficie. Teraz pora zacząć trening. - powiedziałem uśmiechając się. - Zaczniemy od celności.
Stworzyłem z wody kilka obręczy może z 2 metry przed lwicami.
- Przyda się do strzelania wodą w smocze gardła, żeby nie mogły ziać ogniem.
- To co mamy robić? -spytała z zaciekawieniem Noonie.
- Musicie się skoncentrować, stworzyć wodne kule i celować w środki obręczy. - wyjaśniłem.
Lwice skinęły głowami i zaczęły ćwiczyć. Szło im całkiem nieźle. Pomału zacząłem zmniejszać obręcze i je oddalać. Lwicom było coraz trudniej trafić. Kiedy uznałem że odległość jest wystarczająco duża zatrzymałem obręcze.
- Całkiem nieźle wam idzie. - pochwaliłem je - teraz utrudnię to jeszcze.
Teraz zaczęły się poruszać w boki, w górę oraz w dół.
- Ale to jest za trudne. - jęknęła któraś z lwic.
- Wiem, do tego potrzeba dłuższego treningu więc na razie z obręczy zrobię tarcze. Macie w nie po prostu celować.
Teraz zacząłem razem z lwicami trenować bo wiedziałem, że też mi się to przyda.

<Co robiliśmy później?^^ Hmm... może opowie o tym Shira >

piątek, 29 marca 2013

Shira do załogi wody


-Shira teraz ty. - wywołał mnie Drake.
Kiwnęłam głową i wyszłam z szeregu.
Podeszłam do wodopoju.
Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy.
Nagle z wody stworzyłam ogromnego węża morskiego.
Lew i lwice cofnęli się , kontynuowałam pokaz.
Wodny wytwór zaczął zionąć wodą i nagle coś poszło nie tak.
Straciłam koncentrację i o mało co a woda z którego morskie stworzenie było stworzone nie utopiło mnie.
Poczułam tylko jak ktoś mnie wypchnął , to Snow Rose.
Sama przy tym o mało co nie zginęła , bowiem siła z jaką woda uderzyła w ziemię zrobiła duże koryto.
-Lepiej uważaj co robisz. - powiedziała zdyszana Snow Rose.
-Dzięki. - powiedziałam przerażona swą mocą.

Jack Frost do Shiry


Gdy Shira wtulała się w moją grzywę zaburczało jej w brzuchu.
-Emm, przepraszam. - powiedziała z zakłopotaniem.
-Nie szkodzi, ... zaczekaj słyszę chyba stado gazel.
Wstaliśmy i podążaliśmy za odgłosem kopyt.
Ujrzeliśmy ogromne stado , kucnęliśmy w trawie i czekaliśmy na odpowiedni moment.
Gdy zwierzyna stanęła aby się napić Shira stworzyła dwa wodne pnącz które ją oplotły , po czym użyłem magii lodu i unieruchomiliśmy ją.
Rozprawiliśmy się z gazelą szybko i najedliśmy się do syta , po czym odprowadziłem lwicę do domu.

Noonie do Drake'a i innych

Patrzyłam co wykonują lwy. Pomyślałam,że chyba zaraz moja kolej.. Nie wiedziałam co by tu zaprezentować.
- No twoja kolej Noonie. - rzucił Drake. Samice patrzyły na mnie z zaciekawieniem i jakby złością. Stanęłam na środku. Zakryłam wodną barierę lwy,Drake już wiedział o co chodzi. Samice patrzyły co ja wyrabiam. Zamknęłam oczy,wzięłam głęboki wdech i przywołałam Trujący Deszcz. Trawa zżółkła i opadła,oczywiście nie wywołałam deszczu na całym terytorium stada,ale tylko w obrębie ćwiczebnego pola,w którym stałam. Lwy zrobiły duże oczy.
- A dlaczego ty nie umarłaś a nas ochroniłaś ? - zapytała Aria.
- Dlatego,że ja jestem odporna na to,bo to moja moc. Was by zwyczajnie zabiło. - odparłam.
Postanowiłam kontynuować demonstrację. Półkolnym machnięciem łapy, z ziemi wydobyłam wodę i w barierę wodną,którą były okryte lwy wypchnęłam wybraną wodę,a uderzenie było tak mocne,że przy nim ryknęłam i bariera "pękła". Potem przywołałam burzę. Wykonywałam wszystko co możliwe z żywioołem wody. To wiry wodne,deszcze,nawet ścianę wody,która przyleciała z nikąd z ogromną siłą. Fale morskie.
- Mam nadzieję,że jakoś się nadam w wojnie.. Dobrze by było gdybym mogła użyć chociażby żywiołu Ziemi. Mogłabym opleść smoki,by wam łatwiej się walczyło.. No i... Trzeba wodą celować w pyski ,żeby nie zionęły ogniem. - zaproponowałam,a tak jakby w dodatku zadałam pytanie.
<Noo... Może mi odpowie ktoś ? ;* >

Drake do Arii i Shiry

- Bardzo dobrze - powiedziałem uśmiechając się.
Zauważyłem uśmiech na mordce Airy.
- Teraz jeszcze kolej na Shirę bo znam już umiejętności Noonie. I zaczniemy trening.

<Shiro? Wiem strasznie długie opo ale zanim zacznę trening musisz pokazać co umiesz >



Konor do Snow



Byłem zdumiony jej umiejętnościami. Ja z ognia wytworzyłem smoka latał po niebie. Znikł. Czułem kłopoty, znowu. Jakby czekała mnie tragedia. Wiedziałem o zbliżającej się wojnie. Uniosłem się. Teraz wyżej i poleciałem. Zobaczyłem to co spalił wtedy ogień i wróciłem do Snow.

czwartek, 28 marca 2013

Aria do Drake'a

obudziłam się pierwsze co zrobiła to upolowałam sobie śniadanie i poszłam na trening załogi krzyknełam z oddali z entuzjazmem
-cześć gotowi na trening
-tak -odkrzykeły mi lwice
-Ario teraz kolej na ciebie- powiedział Drake
-dobrze-odpowiedziałam stając na środku
Najpierw wznisłam się wysoko w powietrze,potem wytworzyłam wielką fale i zrobiłam 3 spirale wodne a kiedy woda opadała ja zniknełam na chwile.
-i jak?- popatrzyłam na Drake
-może być?-dodałam nieśmiałym tonem

<Drake wystarczająco >

Susanah -Pierwszy dzień w raju



Wszystko szło nie po mojej myśli. Nie dość, że prawie zabił mnie ten bawół to do tego zgubiłam gdzieś mój amulet!
Straszliwie zła ruszyłam na poszukiwanie czegoś do jedzenia. Oczywiście - to moje szczęście (-_-" kiedy udało mi się upolować jakąś zwierzynę od razu jakiś głupi lew się przyczepił:
- Co ty tu robisz? To nie Twoje terytorium! Nie masz prawa tu polować! - krzyczał, a ja śmiałam się z jego wyglądu
- Dobra, dobra. Już sobie idę. - odpowiedziałam, nie miałam ochoty na żadną bójkę
- Zaczekaj! - nagle krzyknął lew. Zatrzymałam się i zauważyłam nadchodzącą lwicę
Zrobiłam się niewidzialna, zaczęłam patrzeć na sytuację. Myślałam że umrę ze śmiechu kiedy zobaczyłam minę tego lwa kiedy zniknęłam. Nagle lwica zaczęła rozmowę:
- Co ty tu robisz?
- Nic, tylko... - lew zaczął machać łapą szukając mnie, jakby wiedział że jestem niewidzialna. Nagle szturchnął mnie nią, więc zaryczałam i stałam się widzialna.
- Uważaj co robisz! - krzyknęłam
- Kim jesteś? - zapytała lwica
- Nikim. Nie ważne, przepraszam że wkroczyłam na Wasze terytorium. Już sobie idę. - odpowiedziałam
- Poczekaj! - krzyknęła - A może chciałabyś dołączyć do mojego stada?
Byłam bardzo zaskoczona pytaniem. Pomyślałam jednak że warto byłoby spróbować czegoś nowego, więc odezwałam się:
- Myślę, myślę że tak....
- To cudownie! Chodź, oprowadzę Cię.
Szłyśmy tak sobie i oglądałyśmy wszystko, a potem lwica pokazała mi mieszkania.
- Tak, tak... To może być. - powiedziałam, wskazując na jedno z mieszkań
- To dobrze. Ja już muszę iść. Dobranoc!
- Dobranoc....
Położyłam się pod drzewem i zasnęłam. To był bardzo ciekawy dzień.

Snow Rose do Konora



Dzisiaj rano dowiedziałam się, że należę do Drużyny Wody.
O 6:00 nasza drużyna zebrała się przy wodopoju.
Ustawiliśmy się w szeregu a Drake wydawał polecenia.
- Niech każdy z was uniesie trochę wody, uformuje go w kształt kuli i rzuci jak najdalej- powiedział.
Wszyscy wykonaliśmy polecenie poprawnie.
Powtórzyliśmy tę czynność wiele razy, aż uzyskaliśmy perfekcję.
- Teraz najtrudniejsze zadanie. - odparł.
Słuchaliśmy go uważnie.
- Wspólnymi siłami unieście jak najwięcej wody, jak najwyżej.
To było naprawdę trudne, ale po kilku próbach udało się.
Po szkoleniu udałam się na krótki spacer.
Po drodze spotkałam Konora.
- Jak tam szkolenie? - zapytałam
- Dobrze, już prawie umiem latać. - odpowiedział z dumą.
- To świetnie, zademonstrujesz?
Lew uniósł się na 1,5 metra. - Na razie umiem tylko tak.
- Zawsze coś, masz ochotę się przejść?- zapytałam
- Jasne- odpowiedział z uśmiechem.
- Choć nad wodopój, to pokażę Ci czego się nauczyłam.

Drake do Aresa



Wylądowałem koło Aresa.
- Spokojnie. - powiedziałem. - Najpierw rozłóż skrzydła na całą długość, a następnie powoli zacznij nimi machać.
Pokazałem jak to ma wyglądać i młody posłusznie wykonał moje polecenia.
- Dobrze a teraz zacznij machać trochę szybciej.
Lew skinął łbem i... po chwili zaczął się powoli unosić. Widziałem uśmiech na jego mordce. Jednak gdy spojrzał w dół zachwiał się i spadł.
- Brawo - powiedziałem ucieszony postępem.
- Ale spadłem... - powiedział markotniejąc.
- Ja też na początku spadałem, ale trenowałem do puki mi się nie udało utrzymać w powietrzu i bezpiecznie wylądować. - powiedziałem uśmiechając się. - To chodźmy ćwiczyć na skalistych wzgórzach. - dodałem.

<Ares co ty na to?>

Drake do Sonji( to powinno być pezed tym moim xD)

Pocałowałem ukochaną czule.
-Nie rozmawiajmy już o wojnie. Bo widze że psuje ci to humor - powiedziałem
- Dobrze - uśmiechnęła się.
- Chodź - powiedziałem z błyskiem w oku.
- Gdzie? - spytała przeciągając się.
- A nigdzie konkretnie. Tak się pogonić. Ty pierwsza uciekasz.
- A więc to tak. - powiedziała i zaczęła biec śmiejąc się.
Ruszyłem szybko z nią. Przez dobrą chwile nie mogłem jej dogonić Wzleciałem więc w powietrze i podleciałem do niej z góry nic się nie odzywając. Odwróciła się i nigdzie mnie nie zobaczyła. Stanęła. Wtedy wylądowałem za nią i szepnąłem do ucha.
- Mam cię.

<Sonju? Moja wena również zrobiła sobie wolne>


Sonja do Drake'a

-To nie fair-powiedziałam.
-Jak to?-zapytał Drake z łobuzierskim uśmiechem.
-Latałeś, ale jak nie mam zasad to...-wstałam z ziemi-goń mnie.-krzyknęłam zmieniając się w smoka.
-Teraz to jest dopiero nie fair.-powiedział Drake.
"Sam tego chciałeś"-powiedziałam mu w myślach. i zaczęłam uciekać.
Kiedy już nam się znudziło położyliśmy się w cieniu i chwilę rozmawialiśmy. Później zasnęłam oparta o ukochanego.

<Drake?>

Drake do załogi wody


Obudziłem się z samego rana. Postanowiłem zrobić trening z moją załogą. Zaryczałem informując o treningu przy wodopoju. Sam jeszcze przed tym troche sobie pobiegałem, żeby się bardziej rozbudzić. Gdy dotarłem na miejsce wszystkie już były.
- Witajcie -powiedziałem uśmiechając się do nich.
- To co będziemy robić? - spytała się Noonie.
- Właśnie - poparły ją pozostałe.
- Więc tak. Na początku chciałbym zobaczyć co potraficie, a potem zapolujemy na słonia - powiedziałem z błyskiem w oku.
- Na słonia? - spytała zdziwiona Shira.
- Jest nas wystarczająco dużo aby go zabić. Tylko zrobimy to używając swoich mocy, aby przy okazji poćwiczyć. A teraz pokarzcie co umiecie. W kolejności : Snow Rose, Aria, Noonie i Shira.

<Napiszcie krótkie opo o tym co potraficie Kolejność macie podaną >

Sonja do Drake'a

Drake popatrzył na mnie i zapytał:
-Czemu jesteś smutna?
-Nie jestem, wszystko jest ok.-zkłamałam.
-Wiem kiedy jesteś smutna. Nie kłam i powiedź mi.-naciskał ukochany.
-Wiesz, że na wojnach się ginie. Boję się, że zginiemy, że ty zginiesz i cię stracę.-wyrzuciłam z siebie.
Drake przytulił mnie i szepnął do ucha.
-Nawet tak nie myśl, wygramy i nikt nie zginie... Ja cię nie opuszczę i ty nie waż się opuszczać mnie...

<Drake?Sorry, zę króciak ale 0 weny >

Drake do Sonji


- Dobrze. Walka jest ważniejsza. - powiedziałem i pocałowałem czule narzeczoną.
-Ciesze się że to rozumiesz - powiedziała uśmiechając się.
- To co powiesz na śniadanie? -spytałem wstając.
- Ok jeszcze nic dzisiaj nie jadłam.
Udaliśmy się do Laguny Trzech Gór. Zaczailiśmy się za kępą trawy. Po chwili przechodziła tamtędy antylopa. Szybko skoczyliśmy na nią i już nie żyła. Wzięliśmy ją do cienie bo słonce już dawało o sobie znać.

<Sonju?>

Od Konora


Nie potrafię latać dzięki mocy powietrza. Bałem się, teraz pora spróbować. Wybrałem się na Skaliste Wzgórza i popatrzyłem w dół. Pomyślałem że spadnę. Przeraziłem się. Nagle uniosłem się. Widziałem pod sobą małe wirki i poleciałem troszkę, po czym wylądowałem. Przeraziłem się jeszcze bardziej. Pobiegłem dalej i trenowałem pionowe wspinanie, było to proste gdy powietrze mnie podnosiło do góry.

ZAŁOGI

Załogi:

Nazwa:Załoga Smoków
Członkowie: Sasha i Sonja

Nazwa:Załoga Wody
Przewodnik: Drake
Członkowie:Aria,Snow Rose,Noonie,Shira

Nazwa:Załoga Lodu
Przewodnik:Ares
Członkowie:Jack Frost,Konor

Szpiedzy:
Susanath,Night Growl-pomaga wszystkim i za pomocą niewidzialności przenika do szeregów wroga i zdobywa ważne dla nas informacje

UWAGA!
Nie atakujemy smokówogniem,bo one są w większości ogniste.



Sasha do Sonji(wszystkich)

Następnego dnia stałam na naszej Polanie Treningowej. Wszystkie lwy zjawiły się punktualnie.
-Wiajcie!-przywitałam się z nimi.
Odpowiedzieli mi leniwym pomrukiem,jednak starałam się nie tracić optymizmu.
-Będziecie podzieleni na Załogi. Za chwilę przywieszę na tamtym kamieniu-wskazałam na głaz-listę kto do której należy. Dopóki tego nie zrobię możecie trochę pobiegać żeby było wam cieplej i żebyście rozciągneli trochę miejsce.
Po kilku minutach ogłosiłam:
-Znacie już swoje drużyny. Pierwszym zadaniem integracyjnym będzie upolowanie grupowo jednorożca lub słonia.Przecież nie można trenować na pusty żołądek!-uśmiechnełam się.

<W następnym poście będzie kto do której Załogi należy>

środa, 27 marca 2013

Shira do Jacka


Dziś było ponuro i padał deszcz. Leniwie zsunęłam się ze skały. Postanowiłam odwiedzić Jacka. Zastałam go tworzącego lodowe drzewo.
-Witaj Jack. - przywitałam samca.
-Witaj Shiro. - odpowiedział lew. - co cię tu sprowadza?
-Tak po prostu nudziło mi się i chciałam zobaczyć co porabiasz. - powiedziałam z nie wyraźną miną.
-Hmm... chyba wiem co cię rozbawi. - powiedział tajemniczo Jack.
-Co takie... - nie zdążyłam dokończyć bo oberwałam śnieżką w nos.
-Dawaj , Dawaj Shira. powiedział wyzywająco Jack.
-Chcesz , a proszę bardzo. - powiedziałam z uśmiechem, po czym rzuciłam w Jacka śnieżką.
Po jakimś czasie oboje padneliśmy na śnieg śmiejąc się do rozpuku.
-Wiesz... kocham cię warjacie. - powiedziałam łagodnym i roześmianym tonem zmierzwiając grzywkę Jacka , która opadała na oczy.
-Ja ciebie też. - odpowiedział Jack

<kto chce coś napisać?>

Sonja do Sashy(i wszystkich)

-Ćwiczymy.-powiedziałam.-Latające lwy atakują z nieba. Nie będziemy mieli specjalnej taktyki. Atak i moce. W pewnym momencie Ares zasłoni nas tarczą lodową a Nooni spóści na nich trujący deszcz. Więkrzość powinna wtady zginąć.-mówiłam szybko.Sasha tylko kiwała głową.
-Dobrze zwołajmy wszystkich i powiedźmy to.
Kiedy wszyscy się zebrali powiedziałyśmy, że atakujemy wszystkim co jest możliwe oraz, że ćwiczenia zaczynamy natychmiast.-krzyknęłam i wszyscy pobiegliśmy na Polane Treningów.
Wszyscy zawzięci ćwiczyli, aż prawie padli z wyczerpania. Ale warto było gdyż bardzo dużo się nauczyliśmy.
-Jutro spotykamy się tu o 6:00 i dalej ćwiczymy. Ostatniego dnia będziemy trenować tylko połowę dnia, a drugą odpoczywać przed wojną.-powiedziałam, a potem wszyscy się rozeszli.

<Sasha?>

Sasha do Sonji

"Same tego chciałyście. Dajemy wam 3 dni,później rozpęta się piekło"-oznajmił król.
Trzy dni...to naprawdę mało. Musiałyśmy zagęszczać ruchy.
Bez odpowiedzi wyparowałyśmy z ich terenów i jak najszybciej się dało poleciałyśmy na nasze.
Wylatując przez bramy widziałyśmy ok.20 smoczych wojowników ćwiczących różne moce. W porównaniu z nimi nie mieliśmy najmniejszych szans....
Starałyśmy się lecieć jak najszybciej się da,jednak był to długi kawałek  drogi i szybko skończyły nam się siły.
Gdy zobaczyłyśmy pierwsze osobniki z naszego stada zaczełyśmy ryczeć(po smoczemu). Lwy od razu zorientowały się,że to my i biegły za nami.
Po wylądowaniu przemieniłyśmy się,a Noonie zapytała:
-Stało się coś?
-Tak. Za trzy dni będą tu smoki,rozpęka się wojna. Musimy ćwiczyć.Teraz idę z Sonją-wskazałam na przyjaciółę-uzgodnić naszą taktykę. Chciałbym,żebyście WSZYSCY zjawili się tu za jakąś godzinę.-oznajmiłam.
Nie chciałyśmy tracić czasu,więc od razu udałysmy się do naszego Miejsca Zebrań.
-Co robimy?Zapytałam Sonję.

Sonja do Drake;a

Obudziłam się i od razu pobiegłam do Drake'a. Na szczęście był w domu.
-Cześć kochanie!-krzyknęłam.
-Cześć-odparł Drake
-Mam bardzo złe wieści-powiedziałam smutno.-Wprowadziłyśmy stan wojenny... Mamy problem ze smokami. możliwe, że będzie wojna i musimy ćwiczyć. Ślub musmy przełożyć-wydusiłam z siebie.

<Drake? Sorry, ale mamy trudne położenie... :( :'(>

Ares do Drake'a

-Wujku zaczekaj ja nie umiem latać!!!!!!-wołałem za nim.
-Spróbuj!-odkrzyknął.
Zebrałem się w sobie i starałem się zamachać skrzydłami.
Oderwałem się  na jakieś 3 metry od ziemi i wydałem triumfalny okrzyk:
-TAK!
Jednak moja radość nie trwała długo. Po kilku sekundach zaczełem spadać...
Rozpaczliwie próbowałem się utrzymać w powietrzu,ale moje wysiłki i nie opłaciły się i chwilę później znalazłem się na ziemi...

Uwaga!!!

Jak śledzicie opowiadania to wiecie, że mamy problem ze smokami... Niestety muszę wprowadzić stan wojenny. Od tej pory będziemy ćwiczyć walkę i panowanie oraz udoskonalanie mocy. (wszystko odbędzie się na nowym terenie do ćwiczeń). Gdy będzie już pewne, że wojny nie unikniemy wybiorę osoby piszące o wojnie. W trakcie trwania wojny nie będziemy pisać innych opowiadań

PS:
Ale spokojnie, wojna nie jest jeszcze pewna ;)

                                                                                                               Wasza Alfa Sonja

Drake do Aresa



- No dobra - powiedziałem uśmiechając się do Aresa.
- To chodźmy na razie nad wodopój - powiedział młody.
Wstałem. Zaczęliśmy iść. Nagle Ares zaczął biec.
- Złap mnie wujku - krzyknął i uśmiechnął się.
Zacząłem go gonić. Wpadłem na pewien pomysł. Wzniosłem się w powietrze. Teraz byłem szybszy od niego. Ares odwrócił się i zauważyłem zdziwienie na jego mordce.
- No dalej teraz ty mnie złap. - powiedziałem i zawisłem w powietrzu czekając co zrobi.

<Ares? no użyj swoich skrzydeł >

Sonja do Sashy

Byłam pewna, że na to nie przystaną.
"Chyba raczej nie będą chciały. Jakbyś zobaczyła jaki wielki jest ich król to stwierdziłabyś, że nosorożcami to one się nie najedzą..."-powiedziałam.
"Tak myślałam"-odrzekła samica.
"Nie widzę innego rozwiązania niż wojna..."-powiedziałam smutno.
"Ja też, ale ryzykujemy życie naszego stada..."
"Wiem i to jest najgorsze..."
Doleciałyśmy na miejsce. Znów powitali nas strażnicy, a do króla prowadziła eskorta.
"I co namyśliłyście się?"-zapytał król.
"Owszem"-powiedziałam
"Więc?"-ponaglał smok.
"Chyba nie widzę innego rozwiązania niż wojna..."-powiedziałam

<Sasha?>

Ares do Drake'a

Biegłem właśnie do mieszkania Drake'a.
Miałem super pomysł!
Tylko ciekawe jak na niego zareaguje samiec.
-Cześć wujku!-przywitałem się.
-Cześć Ares,czym zawdzięczam twoją wizytę?
-Mam pomysł!Bo ty wychodzisz za mąż...
-No tak.-odpowiedział nieco podejrzliwie.
-I uważam,że powinniśmy zorganizować ci wieczór kawalerski!-oznajmiłem z uśmiechem na pysku.
Wujka zamurowało na chwilę,lecz potem odzyskał głos i odpowiedział:

<co odpowiedziałeś???>

Sasha do Sonji

Musiał się zastanowić przez chwilę nad pytaniem przyjaciółki. Sama nie widziałam innego rozwiązania niż wojna. Nie chciałam jej, niektóre lwy mogły polec lub nawet wszystkie...
Myślałam intensywnie dopóki Sonja nie chrząknęła znacząco. Dopiero wtedy zorientowałam się,że jeszcze nie odpowiedziałam na jej pytanie.
"Może moglibyśmy składać im ofiary?Oczywiście nie w postaci lwów,tylko np.nosorożców?"-powiedziałam koleżance o moim pomyśle,choć sama uważałam,że smoki raczej na to nie przystaną...jednak zawsze warto spróbować.

<Sonja???????????Mamy problem z tymi przerośniętymi jaszczurkami!>

Sonja do Sashy

"Teraz lecimy do smoków"-powiedziałam do Sashy.
"A nie miałyśmy czegoś najpierw obmyslić?"-zapytała Sasha.
"Możemy po drodze. Będziemy leciały ok.3 godzin. Jest to dość daleko, ale i tak na naszym terenie..."-odrzekłam.
Wzniosłyśmy się w powietrze.
"Nie chce oddawać im terenu. Nawet skrawka"-powiedziałam nagle do Sashy.
"Ja też"-potwierdziła przyjaciółka.-"Musimy wymiślić coś innego"
"Tak po prostu się nie wyniosą, nie wiem co robić..."-powiedziałam zrezygnowana-"Może ty coś wymyślisz?"-zapytałam z nadzieją w głosie.-"Jeżeli nic się nie uda... Pozostaje wojna..."

<Sasha?Wykaż się :D >

Sasha do Sonji

Po kilku godzinach byłam już gotowa na pierwszą przemianę.
-Gotowa?-zapytała Sonja. W odpowiedzi pokiwałam głową.
-Świetnie. Musisz po prostu pomyśleć"chcę być smokiem"i już.Zobacz.-powiedziała i po chwili stał przede mną wielki biały smok.
"Spróbuj"-usłyszał w myślach.
Chcę być smokiem!-nic(pomyślałam)
Chcę być smokiem!!!-dalej nic.(pomyślałam)
-CHCĘ BYĆ SMOKIEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-wrzasnełam,a w tym samym momencie z moich pleców zeczeły wyrastać skrzydła,ogon urósł, z czuła wyrosły rogi i całe moje ciało pokryło się łuskami.
"Łał...ładna jesteś"-usłyszałam.
"Dzięki,a co z lataniem?"-pomyślałam
"Z tym nie ma problemu,uda ci się,zobaczysz"
Na próbę zeskoczyłam z jednej z małego głazu,ale był za mały...
Spróbowałam ze z większego i udało się!
Przez kilka minut rozkoszowałam się lotem,lecz po chwili opamiętał się i pomyślałam:"Co teraz?"

<Sonju?>

wtorek, 26 marca 2013

Sonja do Sashy

-To dobry pomysł-powiedziałam głośno.
-Też tak sądzę.
-Jest jeszcze coś. Jako że jesteśmy Alfami my jako smoki władamy wszystkimi żywiołami i możemy porozumiewać się z naszym stadem i ze sobą myślami. Dziwne, wiem, ale prawdziwe. Nie wiem tylko z kąd się to bierze...

<Sasha? Sorry, że króciak, ale ja ju nie wyrabiam XD>

Sasha do Sonji

Po zebraniu ruszyłyśmy pod moje drzewo. Zastanowiłam się chwilę po czym powiedziałam:
-Musimy znaleźć jakiejś miejsce gdzie będą mogły się odbywać nasze zebrania.Nikt by nas nie podsłuchiwał i nie przeszkadzał.
-Też tak uważam.
-Myślę,że też powinnam nauczyć się zmiany w smoka?Co o tym myślisz?-zapytałam bez owijania w bawełnę.-Byłoby nam łatwiej prowadzić negocjacje niż gdybyś musiała latać ciągle w tą i z powrotem.

<Sory że taki short ale potrzebujem twojej zgody:-)>

Sonja do wszystkich-ważne.

Ruszyłam na poszukiwanie smoków i ich władcy. Zmieniłam się w smoka i wzniosłam się w powietrze. Latałam parę godzin, aż w pewnej chwili zauważyłam, jak w jednym miejscu gromadzi się stadko smoków. Podleciałam do nich i wylądowałam na skale.
"Czego tu chcesz?!"-usłyszałam głos wartowników.
"Chciałam porozmawiać  z waszym królem"-odpowiedziałam smokom.
Rozmawiały ze sobą chwilę, ale potem mnie przepuścili, ale musiałam iść z eskortą.Wszędzie było mnóstwo smoków. Dużych i małych. Ognistych i wodnych. Wiedziałam, że jeżeli dojdzie do wojny będziemy mieli problem."Muszę dobrze przeprowadzić rozmowę"pomyślałam.
Doszliśmy do wielkiej podziemnej jaskini. Z głębi buchał ogień i lawa a w nim wielki smok.
"Czego chcesz?"-usłuszałam potężny i donośny głos.
"Chciałam negocjować"-odrzekłam pewnie do króla smoków.
"Za tem negocjuj"-powiedział.
"Chcę abyście ztąd odeszli.Zamieszkujecie tereny, które należą do nas. Przeszkadzacie nam żyć i ciągle wchodzimy sobie w drogę. Nie chce doprowadzić do wojny"-powiedziałam pewnie.
"Ha ha! Nie opuścimy tego terenu! Jest nasz! Możemy się nim podzielić. Pół na pół."-odrzekł smok.
"Nie, ciągle będzimy sobie przeszkadzać i nawzajem się wybijać. Musimy znaleźć inne rozwiązanie"-mówiłam spokojnie lecz stanowczo.
Rozmawialiśmy kilka godzin i nadal nie znaleźliśmy rozwiązania. W pewnej chwili powiedziałam:
"Zkąsultuje to z drugą Alfą i przyjdę do ciebie znów. Muszę pomyśleć. Ty królu też sie zastanów"
"Dobrze, ale wątpię by wam się coś udało"-powiedział z przekąsem.
"Jeszcze się zdziwisz"-mruknęłam pod  nosem i ruszyłam z eskortą do wyjścia.
Gdy zobaczyłam światło rozłożyłam skrzydła i wyleciałam z jaskini.
-Zebranie!!!! -Krzyczałam.-Zebranie na Pasiastej Sawannie!!!
Wylądowała na ustalonym miejscu i czekałam, aż wszyscy się zbiorą.
-Jak wszyscy wiecie-zaczęłam-ostatnio mamy problemy z smokami.-opowiedziałam im wszystko i na koniec dodałam.-Porozmawiam z Sashą i zaraz dowiecie się reszty.

<Sasha?>

Drake do Sonji i Sashy


- Musze ci coś powiedzieć - zwróciłem sie do ukochanej.
- Coś się stało? - spytała zatroskana.
- Nie, tylko jak przypominam sobie walkę, to jestem pewien, że słyszałem jak ten smok mówi... Wiem to dziwne... - odpowiedziałem spuszczając łeb - Ale chciałem żebyś to wiedziała. - dodałem.
- A co mówił?
- Coś o tym, że nie pozwoli nam iść dalej, bo tam ma gniazdo, a my chcemy je zniszczyć. Potem powiedział, że nawet jak zginie, choć to mało prawdopodobne, to reszta smoków przyleci tutaj. - powiedziałem - Mam nadzieję, że mi się wydawało, bo jak nie, to jesteśmy w poważnym niebezpieczeństwie.
- Skoro jesteś lwem żywiołu ognia to mogłeś go słyszeć. - powiedziała po chwili i westchnęła.
Dotarliśmy na miejsce. Ja od razu położyłem sie pod drzewem. Rany dawały o sobie znać.
- A tak w ogóle, to dziękuje ci - powiedziałem uśmiechając się.
- Za co? -spytała.
- Za to że jesteś i mi pomogłaś.

<Sonju?>

Od Konora do wszystkich


Ogień był trudny do ugaszenia.
- Jak ktoś panuje nad wodą, niech tu przyjdzie, sam nie dam rady! - ogień trawił wszystko w około, Sasha poszła po pomoc, ja oblewałem wodą tereny, ale tyle już się paliło, że było to trudne.
<Brak weny>

poniedziałek, 25 marca 2013

Sonja do Drake'a i Sashy

Stałam przy Drake'u przez cały czas. Patrzyłam się na niego zatroskanym wzrokiem. Co raz się budził, ale prawie od razu tracił przytomność. Raz obudził się na dłużej, dałam mu wtedy jeść i pić, a także opowiedziałam dokładnie co się stało. Również o tym, że zamierzam rozmawiać ze smokami, a jak się nie uda to prawdopodobnie rozpęta się wojna. Później Drake znów stracił przytomność. Kilka minut po tym, przyszła Sasha.
-Co z nim?-zapytała.
-Dałam mu jeść i pić.-powiedziałam.
-To dobrze.-Sasha się zamyśliła.
-Dziękuje.-powiedziałam cicho.-Za to, że go uratowałaś.
-Nie ma za co. W końcu czego się nie robi dla przyjaciół.-odrzekła uśmiechając się.
Podeszłam bliżej i przytuliłam przyjaciółkę. Cieszyłam się, że mam kogoś takiego. Kogoś komu mogę zaufać. Po godzinie Drake obudziła się. Sasha szybko go przebadała i powiedziała, że możemy wracać już do siebie.
-Musi teraz dużo odpoczywać. Do póki rany, szczególnie te głębsze, się nie zagoją-przestrzegała Sasha.
-Dobrze- powiedziałam i wolno ruszyliśmy do jego domu.

<Kto teraz?Drake?>

Sasha do Sonji i Drake'a

-Co się stało?!-zapytałam.
-Spotkaliśmy smoka...On zaatakował Drake'a. Później zabiłam go(smoka)...ale nie wiem co mam zrobic...-powiedziała ciężko dysząc.
-Uspokój się i pomóż mi go tutaj położyć.-odparłam i wskazał miejsce dla samca. Przyjrzałam się uważnie jego ranąm i z ulgą stwierdziłam,że chyba potrafię mu pomóc.
-Przynieś mi ze spiżarni kilka bandaży.-rozkazał oraz po namyśle dodałam:-I takie duże fioletowe liście.
Lwica posłusznie wykonała moje polecenie.
Obmyłam zadrapania wodą,a na te groźniej wyglądające przyłożyłam liście i zabandażowałam.
Gdy skończyłam powiedziałam:
-Wyliże się musisz mu dać tylko trochę czasu.
Po upływie kilku godzin Drake'a obudził się.
-Co się stało?-zapytał słabym głosem.
-Smok cię zaatakował.Miałeś kilka ran.Sasha cię wyleczyła.-wyjaśniła mu Sonja.
-Nie możesz się przemęczać.-dodałam.-Zaopiekujesz się nim?
Lwica pokiwała głową.

<Co teraz?>

Sonja do Drake'a i Sashy

-Nie!!!-wrzasnęłam i podbiegłam do ukochanego. Leżał nieprzytomny, cały poobijany. Gotowała sie we mnie złość i rządza zemsty. Ryknęłam potężnie i zmieniłam sie w wielkiego białego smoka(nowo poznana moc :) ). Poleciałam za uciekającym smokiem. Byłam od niego dużo większa. Leciałam szybciej więc juz prawie go dogoniłam. Gdy był w zasięgu rażenia zionęłam ogniem. "Co ja wyprawiam! To ognisty smok"-myslałam. Strzeliłam więc lodem. Smok zawył przeraźliwie i zamarzł. Zaczął spadać, aż w końcu roztrzaskał się na milion małych kawałków. Zawróciłam i wylądowałam. Zaczęłam biec w stronę ukochanego. Dalej był nie przytomny. Myślałam co by tu robić. Zmieniłam się znów w smoka i delikatnie by go nie zranić złapałam w szpony. Leciałam so drzewa Sashy. Na szczęście tam była..
-Sasha ratuj!-kryknęłam, gdy znów przybrałam postać lwa.

<Sasha?>

Drake do Sonji


"Co by tu zrobić" myślałem gorączkowo. Smok zaczął mierzyć nas wzrokiem i powoli iść w naszą stronę. Okryłem siebie i Sonje barierą z wody i ognia, aby nas nie spalił. Słyszałem jak powarkiwał. Czasami zdawało mi się że słysze pojedyncze słowa.
- Zostań tutaj - poleciłem Sonji.
Sam podszedłem kawałek do tego gada. Czułem żar od niego bijący. Smok coraz usilniej wpatrywał się we mnie jakby chciał zaatakować. "Trzeba go albo zabić, albo zwabić daleko od terytoriów stada bo może być niebezpieczny. Spróbuje z tym drugim." przeszło mi przez myśl. Stałem się niewidzialny i rzuciłem w niego dość dużą wodną kule. Smok się wściekł. Zaczął szukać mnie wzrokiem, ale mnie nie widział. Niestety dostrzegł moją ukochana i zaczął się do niej zbliżać. Ona stała w bezruchu. Gad miał już dmuchnąć ogniem w barierę która była otoczona.
-Nie! - krzyknąłem i podbiegłem do gada.
Zacząłem z nim walczyć, chociaż on nadal mnie nie widział, ale nie zwracał uwagi na Sonję, która dalej stała w tym samym miejscu. W pewnym momencie smokowi udało się we mnie trafić. Uderzyłem z wielką siłą o ziemię i stałem się znowu widzialny. Widziałem przerażenie malujące się na mordce ukochanej. Jedyne co mnie mogło uratować to deszcz. Ostatnimi siłami przywołałem ulewę. Smok widząc deszcz szybko odleciał. Ja nadal leżałem w miejscu gdzie upadłem.

<Sonju? >



Sonja do Sashy

-Mam pewien pomysł-powiedziałam po krótkiej chwili do przyjaciółki.
-Jaki?-zapytała zaciekawiona lwica.
-Nauczę sie jednej mocy.-powiedziałam.-Nauczę się zmieniania w smoka. Dzięki temu będę mogła z nimi porozmawiać.-dokończyłam.
-A co jeżeli nawet rozmaowa nie pomoże? Jeżeli one chcą czegoś więcej?-zapytała Sasha.
-Co masz na myśli?
-To, że one mogą chcieć nasze tereny, lub co gorsza...-Sasha się zacięła.
Wiedziałam co miała na myśli i to mnie przerażało
-Naszej śmierci...-dokończyłam zdanie.-Jeżeli nic nie pomoże.... Będziemy walczyć. Ale myślmy pozytywnie. Na początku z nimi pogadam.-powiedziałam, starając sie rozluźnić atmoswerę. Sama nie wieżyłam w to co mówię, ale chciałam dodac Sashy otuchy, a może sobie samej...?

<Sasha?>

Noonie Opowiadanie

Pewnego dosyć ponurego i mgielnego dnia postanowiłam ,że wyjdę na Czerwone Lądy. Nie polowałam,głodu nie czułam,chciałam tylko się przejść. Kierowałam się na wyznaczony obszar. Moją grzywkę owiewał nie przyjemny wiaterek. Cóż,nie chciałam używać mocy więc wiał prosto w oczy. Po dojściu na miejsce,wokół mnie ukazała się mroczna mgła.. Była coraz gęstrza a spoza niej nie było nic widać. Stanęłam sztywno gotowa do ataku. Wbiłam pazury w ziemię,na wypadek gdybym miała okazję użyć mocy ziemi. Patrzyłam w niebo,które zmieniło kolor na ciemny.. Nie wiedziałam co się dzieje,może to tylko halucynacje po wczorajszej zebrze ..? "Może się ruszę,ogarnij się Noon ! " krzyczałam w myślach. Zrobiłam jeden krok w przód i coś... Coś mnie poraziło ! Zawarczałam donośnie na to co mnie zraniło.. Spojrzałam na porażoną łapę. Nieduża "rzeczka" krwi spływała w dół. Znowu wbiłam pazury w ziemię i z rykiem wyrzuciłam w powietrze ogromny głaz. Mgła zrobiła jakby przejście i ominęła kamień. Ryknęłam ognistym tchem ale historia się powtórzyła.. "Trujący Deszcz !" Pomyślałam. Przecież,mnie nie może zabić,a to co stoi za mgłą już tak. Wykonałam własny rozkaz mgła opadła. Zachowywałam wciąż zimną krew.. Niczego się nie boję. Nikogo się nie lękam. Zaczęłam nucić pewną pieśń,która sama wpadła mi do głowy. Smętna i wysoko-tonowa... Cóż.. Ruszyłam się z osaczenia.. Niebo wciąż było niemalże czarne.. Szłam dalej,kierując się do mojej skały. Czułam,że coś za mną idzie,że coś mnie śledzi. Zaczęłam znowu nucić melodię. Przyspieszyłam kroku. Starałam się być spokojna,nie dawać po sobie poznać obiaw lęku. Zebrałam myśli,ścisnęłam strach . Odwróciłam się nagle na pięcie.
- Słuchaj kimkolwiek czy czymkolwiek jesteś ! - ryknęłam. - Odejdź,lub stocz ze mną normalną walkę ! Na osiem łap ! - pokrzykiwałam.
Z mgły wyłaniała się powoli i lekkim krokiem postać.. Postać lwa.

<Ktoś dokończy ? Ploosiem :3 >

Snow do Konora i Jacka


Shira, Shira, nie uwierzysz! Konor i ja zobaczyliśmy ogień!
Pasiasta sawanna stoi w płomieniach!
Musimy ją ratować! - krzyknął Jack.
Akcja zakończyła się sukcesem, bo wszyscy współpracowaliśmy.
Zmęczeni położyliśmy się pod drzewem.
- Musimy wam coś powiedzieć.. - zaczęła Shira.
- Chcemy się pobrać! - wykrzyknął Jack.
- Gratulacje! - powiedziałam z uśmiechem.
- Na razie wiecie o tym tylko wy, reszta dowie się jutro.
- Dlaczego dopiero jutro, taką wiadomość trzeba ogłosić jak najszybciej - wtrącił Konor.
- Wiecie, bo.....

<kto z was dokończy zdanie?>

niedziela, 24 marca 2013

Noonie opowiadanie

Z samego rana wstałam i poszłam zapolować.
Jak na wiosenny ranek było chłodno. Jednak przyjemny wiaterek pieścił moją sierść,a wschodzące słońce cieszyło pysk.Szłam gdziekolwiek,bo może akurat trafi się 'śniadanie'. Po długawym czasie zauważyłam ruch w pobliskich krzakach. Lekko się przyczaiłam. 'skakać?' pytałam w myślach.
Pomachałam zadem i skoczyłam.
-Aa! -Usłyszałam. -Oszalałaś ?!
Zorientowałam się,że leżę na Jacku ! Szybko się ogarnęłam ,zeszłam z lwa i uciekłam. Nie wiem co było z lwem,bo ja potem spokojnie upolowałam zebrę. Zaniosłam ją na moją skałę i część zjadłam. Miałam nadieję że już nigdy nie odwalę takiego n tmeru..

(jak się komuś nudzi może odp. :3 sorka,że mnie nie było :-/ ale teraz postaram się już być)

Aria do Sashy i Sonji

-może do mnie- zaproponowałam
-zgoda-powiedziały lwice kiedy dotarłyś do mojego mieszkania usiadłyśmy w cieniu drzewa idługo gadałyśmy śmiałyśmy się i rozmyślałysmy po chwili w oddali zobaczyłyśmy Shire i Snow Rose Cześc dziewczyny chodzicie do nas- krzyknełyśmy raz -dobra zgodziły sie krzycząc z oddali.

kiedy doszły do nas rozsiadły się w ciniu i zapytały -Co robicie??
a rozmyślamy plotkujemy i śmiejemy sie -westhnełyśmy -to przyłączymy się o czym tak plotkujecie -spytała Shira
<no to o czym Sasha Sonia??>

Sasha do Sonji

Po moim tragicznym spacerze pędem pobiegłam do Sonji.
-Musimy pogadać.-zawołałam.
-Coś się stało?-zapytała zaskoczona moją nagłą wizytą.
-TAK!-warknełam.-Byłam przed chwilą na spacerze i spotkałam smoka!Nie był przyjaźnie nastawiony.Chciał mnie zabić!Na szczęście uciekłam.
Rysy na pyszczku Sonji stężały.
-Wiesz...Mi zdarzyło się ostatnio to samo. W naszym stadzie chyba nie jest już bezpiecznie.-odpowiedział powoli lwica.
-Wydaję mi się,że powinnyśmy postarać się z nimi negocjować. Nie chcę żeby komukolwiek stała się krzywda. Możemy też zmienić kompletnie nasze miejsce zamieszkania,ale to byłoby chyba zbyt...
-Też tak uważam.-przerwała mi.

<Sonja?Możesz się wykazać^^>

Ares opowiadanie

Krzątałem się. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Nie wiedziałem jako powiedzieć mamie o moich planach.
Kiedy samica przyszła przywitałem ją.
-Cześć skarbie,spotkanie przedłużyło się.Zresztą jak zawsze.-powiedziała przewracając oczami.
-Mamo,musimy porozmawiać.-oznajmiłem.
-O co chodzi?
-Po pierwsze chciałbym się wyprowadzić,co ty na to?-zapytałem.
Matka zastanawiała się chwilę,a potem odparła:
-Uważam,że to wspaniały pomysł. Nauczysz się odpowiedzialności.-powiedziała z uśmiechem na mordce.
-Po druggie,to chciałbym cię zapytać o moje skrzydła.Ty ich nie masz.Czy tata je miał?
Widziałem jak mama biła się z myślami.
-Wiesz...Nie mówiłam ci o tym,bo myślałam,że jesteś za młody,ale teraz urosłeś.Możliwe,że twój ojciec je miał,zresztą matka także mogła je mieć.-nic nie rozumiałem,a ona poznała to po moim wyrazie na pyszczku.Wzieła głęboki oddech i dodała:-TY nie jesteś do końca mój. Jak byłeś jeszcze lwiątkiem znalazłam cię razem z ciocią Sonją i Arią w krzakach, twoja rodzina cię porzuciła Ares...
Byłem skołowany,nie wiedziałem co powiedzieć. Po chwili wykrztusiłem:
-Dziękuję,że się mną opiekowałaś i wychowałaś. Dla mnie zawsze będziesz mamą.-przytuliłem ją,a ona się uśmiechneła.-Co nie zmienia faktu,że nadal nie wiem jak się posługiwać moimi latajcami i nie mam pojęcia jak mam się tego nauczyć.
-Kiedyś ci się uda zobaczysz.-powiedziała.
Po kilku minutach poszliśmy razem na spacer wybrać mi odpowiednie mieszkanie. Zdecydowałem się na W Drodze. Mamie też się spodobało,ponieważ to jedno z niewielu bezpiecznych miejsc w naszym stadzie.

Sonja do Drake'a

-Może wracajmy? Powiadomimy wszystkich o ślubie-powiedziałam.
-Dobrze.-odrzekł Drake i ruszyliśmy w stronę mojego(nie długo naszego)  domu. Szliśmy parę godzin. Nigdzie nam się nie spieszyło. Nagle przed nami wyrósł jakby z pod ziemi smok. Cały zaczął płonąć i cicho ale niebezpiecznie warczeć i syczeć. Zamarliśmy w bez ruchu. Jeżeli rzucimy się do ucieczki złapie mas i zabije, a we dwójkę nie mamy szans go pokonać. Byliśmy w potrzasku.

<Drake? No popisz się... Znajdź tą wenę, dałam ci polę do popisu>

Sasha do Arji i Sonji

-Chętnie.-odpowiedziałam.
Ruszyłyśmy. Po kilku minutach byłyśmy już najedzone(strusiom nie chciało się dziś biegać).
Ruszyłyśmy w kierunku Wodopoju,była tam też Sonja.
-Cześć.-powitałyśmy lwicę.
-Może chodźmy na"ploteczki",dawno tego nie robiłyśmy.-zaproponowała Aria.
-To dobry pomysł.-odparła Sonja.

<Co było dalej,sorki ze krociak ale 100% BRAK  weny>

Aria do Sashy


To było piękne popołudnie więc poszłam do sashy aby zaproponować jej pójsicie na polowanie.-Siemka-powiedziałam dochodząc do domu lwicy -Czesc Aria dawno cie nie widziałam co robiłaś
?
-zapytała sasha
włóczyłam się po całym naszym teranie myyślą w samotności i dobrze mi to zrobiło -westhnełam
-okok-powiedziała sasha radosnym tonem
-może wybierzemy się na polowanie -zapytałam po chwili namysłu?
<sasha co ty nato?>

Jack Frost do Shiry


-Wiesz może pójdziemy na spacer. - zaproponowałem.
-Bardzo chętnie. - odpowiedziała lwica.
Zrobiło się ciemno , tylko gwiazdy błyszczały nad naszymi głowami.
-Shira - zacząłem - mam coś dla ciebie - powiedziałem wyciągając bukiet róż.
-Oh Jack ... - zarumieniła się.
-Od dawna chciałem się o to zapytać , Shiro czy wyjdziesz za mnie?
-Tak , tak! Po tysiąc kroć tak! - krzyknęła rzucając się na mnie.
Potoczyliśmy się tak parę metrów.
Wylądowaliśmy jedno na drugim ja na dole ona na górze , nagle Shira pocałowała mnie.
Ujrzeliśmy lwice i lwa kroczącym ku nam.
Była to Snow Rose i Konor.
-Shira , Shira , nie uwierzysz Konor i ja ...

<co chcesz powiedzieć Snow Rose?>

Drake do Sonji ♥


- Myśle, że to dobry pomysł - powiedziałem uśmiechając się.
- Tylko gdzie? - spytała.
- Może u ciebie? U mnie jest mało miejsca.
- Ok - powiedziała również się uśmiechając.
Wstaliśmy. Pomału ruszyliśmy w stronę wodopoju. Słońce mocno już grzało. Gdy doszliśmy od razu wskoczyliśmy do wody aby sie ochłodzić. Chlapaliśmy się i goniliśmy. W wodzie było tak przyjemnie. Zwłaszcza, że była przy mnie moja ukochana. Gdy sie już ochłodziliśmy wyszliśmy na brzeg aby wysuszyć futra.

<Słonko?>

Sonja do Drake'a

Gdy zjadłam śniadanie postanowiłam,że należy pouzgadniać coś w sprawie ślubu.
-Kiedy zrobimy ślub?-zapytałam.
-Może za pięć dni? Nie za szybko?
-Nie. Wydaje mi się, że to dobry termin. Myślałam też, by go urządzić tu, przy wodospadzie.
-To jest na prawdę piękne miejsce,  to dobry pomysł.
-Mi też się tu podoba.-potwierdziłam.-I jeszcze...-zaczęłam.
-Hmm...?-podniósł "brew" ukochany.
-Może po ślubie zamieszkamy razem?-zapytałam.
Drake chwile myślał, ale po chwili powiedział pewny siebie:

<Kotku?>

Drake do Sonji

Rano obudziły mnie promienie słońca. Sonja leżała wtulona w moje furto. Przewróciłem się na plecy. Niebo było bezchmurne. W sercu miałem ogromną radość. Moja ukochana wyglądała tak słodko kiedy spała. Wstałem z trawy. Przeszedłem sie po okolicy. Gdy wróciłem na miejsce lwica już nie spała.
- Wczorajszy dzień był wspaniały. - powiedziała wstając.
W odpowiedzi uśmiechnąłem się i pocałowałem ją.
- Co powiesz na śniadanie? - spytałem.
- Dobry pomysł.
Wziąłem ja na grzbiet i wzniosłem się w powietrze.
- To na co masz ochotę?
- Zjadłabym bawoła.
- Więc kierunek Laguna Trzech Gór.
Dolecieliśmy na miejsce. Narzeczona zeskoczyła mi z grzbietu.
- Poczekaj tu chwilę - powiedziałem z błyskiem w oku.
Wszedłem miedzy trawy. Zauważyłem dużego bawoła. Schowałem się za kępą trawy. Kiedy podszedł wystarczająco blisko, rzuciłem sie na niego i po chwili już nie żył. Wziąłem go na plecy i wróciłem do Sonji.
- Proszę, śniadanie - powiedziałem, kładąc zdobycz na ziemi.
Zaczęliśmy jeść. Bawół był bardzo smaczny. Po posiłku położyliśmy się w cieniu pobliskiego drzewa.

<Słodka?>