-Może wracajmy? Powiadomimy wszystkich o ślubie-powiedziałam.
-Dobrze.-odrzekł Drake i ruszyliśmy w stronę mojego(nie długo naszego) domu. Szliśmy parę godzin. Nigdzie nam się nie spieszyło. Nagle przed nami wyrósł jakby z pod ziemi smok. Cały zaczął płonąć i cicho ale niebezpiecznie warczeć i syczeć. Zamarliśmy w bez ruchu. Jeżeli rzucimy się do ucieczki złapie mas i zabije, a we dwójkę nie mamy szans go pokonać. Byliśmy w potrzasku.
<Drake? No popisz się... Znajdź tą wenę, dałam ci polę do popisu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz