Krzątałem się. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Nie wiedziałem jako powiedzieć mamie o moich planach.
Kiedy samica przyszła przywitałem ją.
-Cześć skarbie,spotkanie przedłużyło się.Zresztą jak zawsze.-powiedziała przewracając oczami.
-Mamo,musimy porozmawiać.-oznajmiłem.
-O co chodzi?
-Po pierwsze chciałbym się wyprowadzić,co ty na to?-zapytałem.
Matka zastanawiała się chwilę,a potem odparła:
-Uważam,że to wspaniały pomysł. Nauczysz się odpowiedzialności.-powiedziała z uśmiechem na mordce.
-Po druggie,to chciałbym cię zapytać o moje skrzydła.Ty ich nie masz.Czy tata je miał?
Widziałem jak mama biła się z myślami.
-Wiesz...Nie mówiłam ci o tym,bo myślałam,że jesteś za młody,ale teraz urosłeś.Możliwe,że twój ojciec je miał,zresztą matka także mogła je mieć.-nic nie rozumiałem,a ona poznała to po moim wyrazie na pyszczku.Wzieła głęboki oddech i dodała:-TY nie jesteś do końca mój. Jak byłeś jeszcze lwiątkiem znalazłam cię razem z ciocią Sonją i Arią w krzakach, twoja rodzina cię porzuciła Ares...
Byłem skołowany,nie wiedziałem co powiedzieć. Po chwili wykrztusiłem:
-Dziękuję,że się mną opiekowałaś i wychowałaś. Dla mnie zawsze będziesz mamą.-przytuliłem ją,a ona się uśmiechneła.-Co nie zmienia faktu,że nadal nie wiem jak się posługiwać moimi latajcami i nie mam pojęcia jak mam się tego nauczyć.
-Kiedyś ci się uda zobaczysz.-powiedziała.
Po kilku minutach poszliśmy razem na spacer wybrać mi odpowiednie mieszkanie. Zdecydowałem się na W Drodze. Mamie też się spodobało,ponieważ to jedno z niewielu bezpiecznych miejsc w naszym stadzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz