Rano obudziły mnie promienie słońca. Sonja leżała wtulona w moje furto.
Przewróciłem się na plecy. Niebo było bezchmurne. W sercu miałem ogromną
radość. Moja ukochana wyglądała tak słodko kiedy spała. Wstałem z
trawy. Przeszedłem sie po okolicy. Gdy wróciłem na miejsce lwica już nie
spała.
- Wczorajszy dzień był wspaniały. - powiedziała wstając.
W odpowiedzi uśmiechnąłem się i pocałowałem ją.
- Co powiesz na śniadanie? - spytałem.
- Dobry pomysł.
Wziąłem ja na grzbiet i wzniosłem się w powietrze.
- To na co masz ochotę?
- Zjadłabym bawoła.
- Więc kierunek Laguna Trzech Gór.
Dolecieliśmy na miejsce. Narzeczona zeskoczyła mi z grzbietu.
- Poczekaj tu chwilę - powiedziałem z błyskiem w oku.
Wszedłem miedzy trawy. Zauważyłem dużego bawoła. Schowałem się za kępą
trawy. Kiedy podszedł wystarczająco blisko, rzuciłem sie na niego i po
chwili już nie żył. Wziąłem go na plecy i wróciłem do Sonji.
- Proszę, śniadanie - powiedziałem, kładąc zdobycz na ziemi.
Zaczęliśmy jeść. Bawół był bardzo smaczny. Po posiłku położyliśmy się w cieniu pobliskiego drzewa.
<Słodka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz