-Pali się!!!!-wołałam na cały głos biegnąc przed siebie.
Nagle zobaczyłam Konora i Snow. Oboje leżeli obok siebie,jednak gdy mnie ujrzeli podbiegli do mnie.
Przyśpieszyłam.
-Co się stało?-zapytała lwica.
-Pali się...Cała trawa....nie mogę znaleźć Aresa....-odpowiedziałam łapiąc oddech.
Konor od razu przejął inicjatywę.
-Snow idź po Drake'a,niech spróbuje ugasić ten ogień.-rozkazał.-A ja z Sashą poszukamy Aresa.
Wszyscy zastosowali się do jego zaleceń.
Najpierw pobiegliśmy nad Wodopój.
-Nie ma go!!!-rozpaczałam.
-Uspokój się!Zaraz go znajdziemy!-wrzasnął na mnie.
Po kilku minutach przybiegła do nas Sonja i...mój syn!
Od razu go przytuliłam.
-Ciii...Już dobrze...Nic ci nie jest...-uspokajałam malca,choć tak naprawdę to siebie.
Podeszłam do Sonji i ze łzami w oczach podziękowałam jej.
-Nie ma za co.Poczułam jakiś dziwny zapach,więc pobiegłam do was. Mały tam był. Płakał. Szybko go stamtąd zabrałam i zaczeliśmy was szukać.-odpowiedziała lwica.
<Kto teraz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz