Zapowiadał się piękny dzień. Zeskoczyłam z drzewa i wylądowałam na wilgotnej trawie. Umyłam się w strumyku i upolowałam strusia. Następnie wolnym spacerkiem ruszyłam w stronę drzewa Drake'a.
Leżał na ziemi opierając się o drzewo.
-Cześć-powiedziałam.
-Hej-odrzekł samiec.
-Masz ochotę przejść się ze mną?-zapytałam.
-Oczywiście-odparł wstając z ziemi. Podszedł do mnie i pocałował. Uśmiechnęłam się i ruszyliśmy przed siebie. Nie wybraliśmy kierunku, po prostu, chcieliśmy spędzić ze sobą trochę czasu.
-Dawno do mnie nie przychodziłaś-zauważył Drake.
-Tak. Miałam dużo spraw na głowie. Wiesz... Te nowe lwy. Musiałam to wszystko ogarnąć.-mówiłam.
-Rozumiem... Ale za to dziś przez cały dzień jesteś moja-powiedział. Roześmiałam się.
Szliśmy w ciszy, słuchając szelestu liści, śpiewu ptaków i dźwięku kopyt niesionych echem. Słońce mocno przygrzewało i wiał lekki wiaterek, który przynosił ulgę od gorąca. Idealny dzień, by spędzić go z ukochanym.
<Drake? Co dalej?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz