Rano wstałąm , wykąpałam się w strumyku, zapolowałam na zebrę i zjadłam ją w cieniu drzew.
Wiatr delikatnie rozwiewał mi włosy. Zastanawiałam się czy kiedyś dojdzie więcej samców. ( Konor jest na razie jedyny :) )
Westchnęłam i ruszyłam w stronę mojego domu. Po drodze widziałam zebry i antylopy pasące się wśród wysokich traw. Czasami przemknął mi przed oczami lampart lub gepard ale nie zwracałam na to uwagi. Dzień był naprawdę piękny. Położyłam się wśród traw i patrzyłam na leniwie sunące się po niebie chmury. Słońce lekko lizało moje ciało Nagle padł na mnie cień. Spojrzałam do góry ale słońce nie było zasłonięte.
Obróciłam się na brzuch i zadarłam głowę do góry. Zobaczyłąm Konora, który stał nade mną i spoglądał na mnie z góry. Wstałam więc, aby się z nim zrównać
-Czegoś szukasz? -zapytałam uprzejmie.
-Nie, przeszedłem się na spacer i drogę zagrodziłą mi lwica.-odparł Konor.
-Och, więc może się przesunę żebyś mógł przejść- odgryzłąm się nie tracąc humoru.
-Wspaniały pomysł! Ale niestety mam lepszy!-odparł wesoło samiec.
-No słucham! Co tam wspaniałego wymyślił jedyny samiec w stadzie!- Uśmiechnęłam się szeroko.
<Konor???>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz