Wyjrzałam zza kamienia. Zobaczyłam jak Kimba walczy z potężną mantykorą. Bardzo się bałam. Nie mogłam już patrzeć jak samiec się męczy. Wyszłam z ukrycia i zaczęłam celować w stwora wodnymi pociskami. Po chwili Kimba zrobił to samo. Niestety nic to nie dało.
Mantykora dalej była od nas silniejsza. Wzięłam lwa na chwilę za skałę.
- Posłuchaj mam plan - powiedziałam pośpiesznie.
- Jaki?
- Spróbuję ją podtopić, a ty w tym czasie potniesz jej skórę.
- Możemy spróbować.
Z rykiem pobiegliśmy na bestię. Wszystko poszło po naszej myśli, udało nam się zabić potwora.
Po walce byliśmy już zmęczeni i głodni, więc zadecydowaliśmy spróbować mięsa. Było na prawdę przepyszne.
Po sytym posiłku poszliśmy zwiedzić teren.
Miejsce zdawało się idealne do popołudniowej drzemki, zabaw w wodzie i polowania.
- Kto ostatni w wodzie ten padlina! - krzyknęłam ze śmiechem i pobiegłam w stronę wodopoju.
Samczyk pobiegł za mną.
Tego dnia bawiliśmy się naprawdę dobrze, ale nastał czas na powrót, aby podzielić się nowinami z resztą stada.
- Kimba?
- Tak?
- Naprawdę się dzisiaj z tobą dobrze bawiłam. - powiedziałam
- Ja też się świetnie bawiłem, może powtórzymy kiedyś to wyjście? Tylko we dwoje... Jeśli chcesz oczywiście.
- No pewnie, już nie mogę się doczekać - odpowiedziałam bez zastanowienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz