poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Shira do załogi wody i Jacka
-No dobra wygrałaś! - powiedział lew nie mal wykręcając sobie łapy.
-Hmhm. - zamruczała zwycięsko samica.
-No dobrze to tyle, Shira masz się poprawić. - warkną na mnie Drake.
-Jeszcze ci pokażę. - pomyślałam wystawiając lekko pazury.
Każdy poszedł w swoją stronę.
Przechodząc przez las oliwny poczułam lekki wiatr.
Odwróciłam się i ujrzałam Jacka zbliżającego się do mnie z zawadiacką miną.
Czułam , że żuci we mnie śnieżką.
-Jack nie jestem w humorze , więc zostaw tą śnieżkę. - powiedziałam ze zbolałą miną.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz. - powiedział pełnym zdziwienia tonem.
Obok było małe jeziorko.
Spoglądając na niego ujrzałam jak wyrzuca pocisk , na szczęście udało mi się wytworzyć wodną tarcze.
-Powiadasz ,,jaką śnieżkę"? - powiedziałam ironicznie , podchodząc do jeziora.
Jack zauważył , że coś mnie trapi i podążył za mną.
-Co się dzieje Shiro? - zapytał zatroskany.
Nic nie mówiąc wytworzyłam morskiego węża , który się rozwalił.
-Właśnie to. Nie potrafię się skoncentrować. - jęknęłam i rzuciłam się na trawę.
Jack odwrócił się i stworzył trzy lodowe tarcze , po czym powiedział:
-Wstawaj i spróbuj je zniszczyć.
-I tak to mi się nie uda. - odparłam.
-Ale spróbuj. - zachęcał.
-Jack powiedziałam NIE.
-No proszę. - namawiał mnie dalej.
-NIE.
-Chociaż spróbuj.
lekko zerknęłam za siebie , Jack stał przed pierwszą tarczą.
-Tylko ...
-Przestań! - ryknęłam rzucając w niego wężem wodnym , który zniszczył pierwszą tarczę , a potem jak by zatrzymał się i zawrócił i zniszczył pozostałe.
Jack obejrzał się a potem jego wzrok padł na mnie.
Zapadła nie zręczna cisza.
Jack nie wiedząc co powiedzieć odleciał.
-No super! Nie dość , że nie układa mi się w Załodze , to jeszcze stres przekładam na życie osobiste!
Nagle usłyszałam czyjeś kroki.
-O to chodzi! Przyniosłem ci jeszcze parę skał. Jeśli uda ci się je zniszczyć to bez trudu poradzisz sobie na treningu. - powiedział z uśmiechem.
Nic nie mówiąc pomogłam mu je rozstawić , po czym zaczęłam wytwarzać wodne kule , którymi niszczyłam kamienie.
-Dobrze , teraz spróbuj mnie opleść wodnymi pnączami.
-Jesteś pewien? - spytałam.
-To tylko trening przed treningiem. - rozśmiał się.
Wytworzyłam dwa pnącza i oplotłam nimi Jacka.
Robiło się coraz trudniej i trudniej aż w końcu wszystko wyćwiczyłam.
Po treningu podeszłam do Jacka , który siedział na brzegu jeziora.
Lekko się przytuliłam i powiedziałam:
-Przepraszam , że omal cię nie zabiłam i dziękuję , że mnie wspierasz.
-Taka moja rola. - roześmiał się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz